Friday 5 October 2012

Pierwszy tydzień października + przepis na maseczkę oczyszczającą pory

Hej

Pierwszy tydzień października za nami, zderzenie z brutalną rzeczywistością studiowania także. Nie miałabym, na co narzekać oprócz tego, że chodzę na kurs, na który cudem udało mi się zarejestrować jednak nie jest on raczej spełnieniem moich marzeń i wybranej przeze mnie specjalizacji, cóż bywa. Pomimo mojej specjalizacji językoznawczej, w tym semestrze chodzę tylko na 2 kursy z literatury brytyjskiej, której nie lubię. Fajnie, co? :)

Dziś rano ambitnie chciałam zabrać się za czytanie dwóch opowiadań, zrobiłam kawę, poświęciłam ostatnie opakowanie moich ukochanych paluszków ( dlaczego nie ma ich w Polsce? :( ), jednak sprawdzanie jakiś fajnych aplikacji na telefon wygrało. Kawa wypita, to jak mam się zabrać za czytanie? No nie ma takiej siły.


Jedyną rzeczą, na którą się cieszę to jazda pociągami podmiejskimi! Jeden dzień w tygodniu zajęcia zaczynam o 'niezatłoczonej godzinie', i jadąc do Warszawy można natrafić na zupełnie pusty przedział. Oto dowód.


Smętna i deszczowa pogoda również nie nastrajała optymistycznie i nie pomagała w wesołym powrocie.

Podzielę się z Wami tym, co ostatnio wynalazłam w internecie. Jeżeli używacie przeglądarki Google Chrome polecam zainstalować sobie dodatek 'stumble upon', wyszukuje on najciekawsze strony w internecie według podanych przez was zainteresowań, np. fashion, crafts, food itp.

Maseczka z żelatyny domowej roboty oczyszczająca pory!

Link do strony gdzie znajdziecie instrukcje + obrazki :


Potrzebujemy na to tylko jedną łyżkę żelatyny i 1 1/2 - 2 łyżki mleka. 

źródło: http://petitelefant.com/how-to-pore-strips/
Ja niestety nie wypróbuję bo główny składnik to żelatyna z którą unikam wszelkiego kontaktu jak ognia :D
Myślę, że warto spróbować.
Skusicie się na tą maseczkę? :) Jeżeli tak to dajcie znać jak się spisała i czy w ogóle działa.

12 comments:

  1. Odnośnie pierwszej części z zapisywaniem powiem tylko jedno: Magia usosa <3 I pomyśleć, że ja dosłownie na wszystko tak musiałam się zapisywać.
    Oj powiem ci, że jak ja teraz jeżdżę pociągami to nie ma tam kompromisów czy starsza osoba czy kobieta z dzieckiem. Jest miejsce siadasz, nie ma stój niezależnie od Twojej sytuacji.

    ReplyDelete
    Replies
    1. ja też na wszystko zapisuje się przez usosa, zapiszesz się na jeden kurs, mrugniesz okiem i już nie ma nigdzie miejsc, miałam tak :D A co do pociągów, kto pierwszy ten lepszy :) najgorzej mnie denerwują ludzie co się pachają żeby wejść jak jeszcze nawet część osób nie wysiadła...:/

      Delete
  2. ciekawa, przydałoby mi się coś, co oczyszcza pory :)

    ReplyDelete
  3. Myślałam, że ta dziewczyna ma problem z cerą :-) Raczej nie wypróbuję. Zalaminowałam sobie włosy żelatyną i strasznie wysuszyła mi się skóra na głowie.

    ReplyDelete
  4. Próbowałam zrobić tą maseczkę i chyba coś mi nie wyszło, efektów niestety też nie widziałam :(

    Buziaki,Magda

    ReplyDelete
  5. Ja już od września zderzam się ze szkolnym obowiązkiem :( No nic, jakoś trzeba dać sobie radę.
    Fajny pomysł z maseczką, muszę wypróbować.

    ReplyDelete
  6. nienawidzę językoznawstwa, całym sercem :D mam nadzieje ze ja nie przegapilam zapisywania sie na jakies zajecia, ale u mnie chyba nie ma takiego motania :P

    ReplyDelete
    Replies
    1. ja za językoznawstwo dałabym się pokroić, uwielbiam składnie, ogólnie lubię tą praktyczną stronę języka :) chciałam się zapisać na kurs z tłumaczeń ale niestety już miejsc nie było :( ale ci zazdroszczę tego braku motania, ja się sprawami organizacyjnymi bardziej stresuje niż samymi zajęciami :P

      Delete
  7. Mam nadzieję, że z czasem w jakiś sposób polubisz swoje kursy. To ważne abyśmy robili w życiu to co nam sprawia frajdę! ;)

    ReplyDelete
  8. Ja też w tym roku musiałam przebrnąć przez to uczelniane motanie, ale udało się jakoś.
    Maseczka mnie zainteresowała- lubię te w wersji peel-off. Kojarzą mi się z dzieciństwem, kiedy taką maskę podkradałam mojej mamie i udawałam, że mi skóra schodzi xD

    ReplyDelete
  9. Znam sposób z żelatyną, ale matko boska, to boli piekielnie - taka depilacja twarzy. Stosuję jedynie na nos, czasami na fragment czoła. Nigdzie indziej, no way!:D

    ReplyDelete

Bardzo dziękuję za wszelkie komentarze :) są siłą napędową do prowadzenia tego bloga.