Hej
Ostatnio nie ma
mnie tu często - wybaczcie. Niestety koniec semestru się zbliża i mam masę
roboty - a to szykowanie notatek dla samej siebie, a to praca i przygotowanie
materiałów dla moich uczniów - zajmuje to trochę czasu.
Żeby nie było
tutaj tak pusto, przygotowałam dla was przepis łatwy i przyjemny. Curry, które
powstało w skutek myśli - zjadłabym curry, ale sklepy pozamykane, wiec trzeba przejrzeć
szafki i wyczarować coś z niczego. Wiem, daleko temu do prawdziwego curry, ale
dla mnie jest pyszne i robię je bardzo często. Mi smakuje również na zimno.
Dusza tej potrawy tkwi w przyprawach, więc nie wolno się ich bać – musi być
wyraziste.
Potrzebujemy
minimum składników:
ok. woreczek ryżu
basmati – najlepszy, bo ma długie ziarna.
1 duża albo 2
małe cebule
Pierś z kurczaka
Pomidory w
puszcze lub mały soczek pomidorowy
masala -
przyprawy. Tutaj ilość zależy od własnych preferencji. Ja lubię dużo i ostro. Najlepiej
sypać małe porcje i próbować czy nam pasuje.
mielony kardamon
mielony imbir
chilli w proszku (ja dodaję jeszcze całą suszoną papryczkę )
ziarenka kolendry
( zmiażdżone w moździerzu)
kmin mielony
kurkuma
sól
odrobina gałki
muszkatołowej
Najpierw
zajmujemy się ryżem. Rozcinamy woreczek i płuczemy ryż w wodzie dotąd aż nie będzie
ona mętna - tym sposobem ryż nie będzie się tak bardzo kleił. Osobiście uważam
że gotowanie ryżu w woreczku to grzech :P Czyściutki ryż zostawiamy żeby się namoczył.
Kroimy cebulę w piórka
a pierś z kurczaka w średnią kostkę. Na rozgrzaną oliwę wrzucamy cebulkę i
smażymy aż będzie miękka, ale nie brązowa. Następnie dorzucamy kawałki kurczaka
i lekko obsmażamy odsuwając cebulkę na boki patelni. Dolewamy sok pomidorowy
albo pomidory z puszki. Następnie dodajemy wszystkie przyprawy i gotujemy aż
mięsko będzie dobre i pomidory trochę się zagęszczą. Oczywiście w międzyczasie
gotujemy ryż. Ja swój gotuję w dużej ilości wody i potem odcedzam. Można do
niego dodać szczyptę kurkumy, ząbek kardamonu i kilka goździków. Ja tego nie
robię często, bo nie lubię potem tego wydłubywać.
Polecam jeść…
palcami! Wiem, wiem - po to mamy widelec, żeby się nie babrać w jedzeniu. Ale w
końcu indyjskie jedzenie stworzone jest do tego by je właśnie jeść palcami bądź
łapać kawałkiem placka roti. Zawsze to jakieś nowe doświadczenie. Robiłam to
curry dziś rano, i 3/4 zjadłam na śniadanie, zostało trochę na obiad i
postanowiłam dorobić właśnie roti. Przepisu na nie podawać nie będę, bo z tym
jest za dużo roboty - u mnie w produkcje zaangażowany był tata, jako obsługa
turystycznej kuchenki gazowej ( żeby ciasto ładnie ‘pufnęło’ i się troszkę
przypaliło ).
TŻ uświadomił mi,
że ryżu i roti nie je się jednocześnie, ale kto by się przejmował, ja byłam
głodna.
Muszę wam powiedzieć,
że pierwszy raz robiłam roti i wyszły całkiem ok, jestem z siebie dumna :D
Lubicie
eksperymentować w kuchni czy wolicie znane 'polskie' potrawy? Ja kuchni polskiej
nie lubię ( wyjątkiem jest barszcz z uszkami, który mogłabym jeść/pić litrami )
i często sięgam po przepisy z różnych stron świata, nie tylko Indii.
Kiedyś wypróbuję :) Wysłałam Ci maila!
ReplyDeleteGotową Masalę przywiozłam sobie z Indii więc nie muszę mieszać :)
ReplyDeleteI jedzenie ręką wymiata wszystko!
:)
Nie przepadam za ryżem, jadam jedynie wymieszane z leczem.
ReplyDeletena pewno spróbuję :) uwielbiam wszystko co ostre :)
ReplyDeletepotrawa niestety nie dla mnie bo nie mogę pikantnych jeść :P
ReplyDeletemoja ulubiona potrawa to tikka masala :)
ReplyDeleteaż zgłodniałam :P od zawsze chciałam spróbować curry i czuję, że skorzystam z Twojego przepisu, bo wygląda bardzo smakowicie! :D
ReplyDeleteWygląda pysznie :)) Chętnie spróbuję Twojego przepisu :)
ReplyDeleteBuziaki,Magda
ja odpadam- wygląda smakowicie ale za ryżem nie przepadam
ReplyDeleteWyglada pysznie:)
ReplyDeleteFajne jedzenie, tak jak lubię - na ostro i paluchami :)
ReplyDelete