Hej
Próbkę tego kremu BB znalazłam w wydaniu Flesza i bardzo się
ucieszyłam, bo kremu BB na sobie jeszcze nigdy nie miałam. Widziałam co prawda
negatywne opinie o nim, ale i tak postanowiłam dać mu szansę. Nie będzie to
oczywiście recenzja a moje odczucie po jednej strasznej aplikacji.
Mi trafił się odcień light shade, który jak otworzyłam
saszetkę pomyślałam, że będzie idealny ... I've never been so wrong...
Miał bardzo kremową konsystencję - ja rozprowadzałam bardzo
niewielkie ilości palcami. Był trochę tłustawy, ale jakoś mnie to zbytnio nie
ruszyło ze względu na moją suchą skórę. Gdy już się pięknie wypucowałam,
wyszłam ze sztucznego światła łazienki i się przeraziłam. Dosyć mocno ściemniał
mi na twarzy i pozostawił po sobie super straszne plamy... co tu dużo mówić,
wyglądałam okropnie. Co do krycia to było średnie, raczej było to lekkie wyrównanie kolorytu skóry i pokrycie drobnych zaczerwnienień. W tej kwestii był
całkiem ok.
Vichy twierdzi, że jest do każdego rodzaju skóry. Nie
powiedziałabym. Jest jakoś dziwnie tłusty i wcale ta tłustość nie znika, więc wątpię,
żeby posiadaczki łatwo przetłuszczającej cery były z niego zadowolone.
Ma w sobie jeszcze takie rozświetlające drobinki. Nie jestem
w stanie powiedzieć jak długo się trzyma bo zmyłam go jak tylko zobaczyłam
efekty by nie straszyć domowników.
Dla mnie był tragedią.
Miała go któraś z Was? Może komuś jednak podpasował :)