Sunday, 28 July 2013

Indyjskie mydło z kurkumą i neem. Himalaya Herbals

Hej

Będąc na centralnym w Warszawie i mając chwilkę czasu wstąpiłam całkiem niewinnie do drogerii Jasmin. Zostałam mile zaskoczona obecnością produktów Himalaya - były tam głównie produkty do twarzy. Ja skusiłam się tylko na to mydełko.

Kostka myjąco ochronna neem i kurkuma. Himalaya Herbals.





75g. Cena: ok 3 zł. ( Drogerie Jasmin )
Mydło jest zapakowane w ładny kartonik i zabezpieczone folią. Samo mydełko ma kolor zielony i jest ładnie wyprofilowane.

Pierwsze co może uderzyć to dosyć charakterystyczny zapach, który kojarzy mi się trochę z kostką do toalety, ale i tak mi się bardzo podoba. Mydlano - ziołowo - cytrynowy.

Mydełko bardzo dobrze się pieni i doskonale oczyszcza. Zazwyczaj myję nim ręce i tutaj miłe zaskoczenie gdyż nie wysusza tak bardzo jak inne zwykłe mydła. Od czasu do czasu umyję nim również twarz, szczególnie podczas upałów. Oczyszcza, lekko ściąga skórę i trochę ją uspokaja jednocześnie orzeźwiając. Może przesuszać dlatego nie stosuję go codziennie.
Zapach na dłoniach nie utrzymuje się długo.

Bardzo polubiłam to mydło za przyjemne działanie. To, że zostało wyprodukowane w moich ukochanych Indiach też ma znaczenie ;)

Przebadane dermatologicznie. Hipoalergiczne. Nie testowane na zwierzętach. Baza mydła pochodzenia roślinnego.

Ja na pewno do niego powrócę.
Używacie mydeł w kostce? 

Friday, 26 July 2013

Tydzień w zdjęciach #9 + SH-owe zdobycze

Hej

Ale ten czas szybko leci jeju! Dni uciekają mi zdecydowanie za szybko no i już prawie połowa wakacji.


1. indyjskie aloo gobi - smażone ziemniaki z kalafiorem. / 2. kebs forever. / 3. paszteciki ze szpinakiem i kurczakiem. / 4. cudownie kwitnące yuki w moim ogrodzie - duma mojej mamy. / 5. chmury nad rynkiem. / 6. tyyyyle porzeczek do mrożenia. / 7. kotałson mojej cioci, który nie lubi pozować do zdjęć. / 8. w wolnych chwilach zakuwam arabski. 
Łupy z lumpika z ostatniego tygodnia. Stwierdzam uzależnienie, ale staram się przystopować. 


Cudowna miętowa bluzeczka za całe 3zł. Uwielbiam ją.


Narzutka z New Look'a w kolorze pudrowego różu - widziałam je chyba 2 lata temu w galerii w cenie ok 40 zł, ja mam za całe 5 :D


H&Mowa basicowa bluzka zawsze się przyda.


Sweterek z Atmosphere w moim ukochanym fiolecie.

Przepraszam, że tak rzadko do was zaglądam, ale codziennie praktycznie cały dzień mam wypełniony. Postaram się to nadrobić w najbliższym czasie.

Tymczasem udanego weekendu, bo pogoda nas zdecydowanie rozpieszcza :)

Sunday, 21 July 2013

Love Me Green - mini recenzje próbek

Hej

Należę do osób które bardzo lubią wszelkie próbki. Za dużo nie można od nich oczekiwać ale jako takie zdanie na temat danego produktu można sobie wyrobić. Nie miałam jeszcze w swoich łapkach organicznych kosmetyków, więc z przyjemnością otwierałam każdą saszetkę.

Niezwykle podoba mi się szata graficzna produktów oraz logo firmy. Zdecydowanie zachęca do zakupu. Nie mamy tutaj pustych obietnic, że coś jest w 100% naturalne a np. tylko w 98% - pierwszy raz się spotykam z takim zjawiskiem.

Krem do rąk z organicznym masłem shea. 


Nie mam pojęcia jak pachnie masło shea, ale zapach tego kremu jest troszkę dziwny - taki jakby trochę migdałowy. Długo utrzymuje się na skórze. Krem dosyć szybko się wchłania ale pozostawia taką tłustą warstewkę, która jest z nami dosyć długo. Działanie jak najbardziej na plus - dłonie są nawilżone, gładkie i w zdecydowanie lepszej kondycji. Wyrwała mi go mama bo po sprzątaniu miała strasznie przesuszone dłonie i bardzo go zachwalała.

Organiczny krem do ciała na bazie wyciągu z aloesu i ekologicznego olejku migdałowego.


Tutaj zapach również mi się nie podobał. Krem miał lekką konsystencję i ładnie się rozsmarowywał i szybko wchłaniał. Byłam pewna, że zostawi po sobie jakiś tłustawy film ale jego brak mile mnie zaskoczył. Próbka starczyła mi na wykremowania całego ciała. Pozwolicie, że ominę właściwości pielęgnacyjne bo trudo je stwierdzić po jednym razie. Aktualnie nie mam problemu z suchą skórą, więc krem nie był mi aż tak niezbędny do życia.

Peeling do twarzy z olejkiem z ekologicznych pomarańczy i pudrem z ziaren arganu.


Trochę byłam zaskoczona konsystencją tego peelingu jak rozlał mi się po palcach. Takiego jeszcze nie miałam - przezroczysty lekki żel z delikatnymi drobinkami peelingującymi. Niestety drobinek jest mało i nie zdzierają zbyt dobrze, jednak po lekkim masażu buźka jest wyraźnie gładsza. Bardzo dobrze się pieni i ma delikatny, słabo wyczuwalny zapach. Nie powodował ściągnięcia skóry.

Organiczny krem do ciała z ekstraktem z zielonej kawy i herbaty.


Konsystencja podobna do poprzedniego kremu. Pachnie już dużo lepiej i z nim nawet mogłabym się polubić.   Również szybko się wchłoną i nie pozostawił po sobie żadnej dziwnej warstwy. Starczył mi na jednorazowe wykremowanie całego ciała.

Krem na noc z ekologicznym mleczkiem pszczelim.

Miał dosyć ciężką konsystencję i zostawiał delikatną warstwę na buźce. Był ok gdyż rano budziłam się z ładnie wyglądającą i nawilżoną cerą. Nie zachwycił mnie jednak niczym szczególnym.


Krem na dzień z olejkiem z granatów ekologicznych. 

Ten krem pod względem nawilżenia był dla mnie stanowczy zbyt słaby. Błyskawicznie się wchłoną, ale moja skóra chciała czegoś więcej. 
Z całej tej kolekcji wybrałabym może 2 kosmetyki, które mi się podobały. Z tego co czytałam ceny tych produktów są dosyć pokaźne. Jakbym kupiła któryś z tych kosmetyków za 100 zł to bym sobie rwała włosy z głowy, że wyrzuciłam tyle kasy na takie byle co w moim odczuciu. Uf, dobrze, że mamy próbki.

A Wam produkty Love Me Green przypadły do gustu?

Tuesday, 16 July 2013

Minerały morskie i krzemionka w peelingu Perfecty

Hej

Oj długo nie pisałam ostatnio, ale trochę odpoczywałam od bloga. Dzisiaj chciałabym zaprezentować peeling, który dołączył do grona ulubionych.

Peeling drobnoziarnisty minerały morskie + krzemionka. Perfecta.




10ml. Cena: ok 2 zł ( Rossmann )
Saszetka opatrzona jest logiem KWC, który zdecydowanie zachęca do zakupów.
Peeling ma żelową i dosyć gęstą konsystencję. Widać w nim dwa rodzaje drobinek - małe, białe i ostre oraz większe niebieskie kuleczki. Jest ich bardzo dużo.
Zapach ma delikatny, świeży - lekko morski, nienachalny.
Bardzo dobrze zdziera martwy naskórek - dla mnie jest minimalnie za ostry i muszę uważać żeby za długo nie masować gdyż potrafi mi zaczerwienić skórę. Te małe drobinki potrafią naprawdę nieźle peelingować. Buźka jest super gładka i ożywiona.
Ta seszetka starczyła mi na 4 użycia co uważam za bardzo dobry wynik.


Bardzo długo zwlekałam z zakupem tego peelingu sama nie wiem czemu bo okazał się rewelacyjny.
Miałyście go? Może polecacie jakiś dobry saszetkowy peeling?

I jeszcze ogromne podziękowania dla Was. Równe 170 obserwatorów i ponad 30 tyś. wejść. Dziękuję :)

Thursday, 11 July 2013

Lip tint Bell - miłe zaskoczenie

Hej

Długo nie byłam przekonana co do koloru na moich ustach. Gdy wyszła gazetka urodowa Biedronki oczy zaświeciły mi się tylko do tego tinta. Stwierdziłam, że zaryzykuję i wybiorę ten w odcieniu czerwonym. To była świetna decyzja.

Trwała pomadka w płynie - efekt flamastra. Bell.





5.5g Cena: 6.99 ( urodowa oferta Biedronki )
Tint był w kartonikowym opakowaniu więc mamy pewności, że nikt się do niego wcześniej nie dobierał. Do samego opakowania nie mam zastrzeżeń - ładne kolory, zakrętka w kolorze tinta, napisy nie ścierają się.
Aplikator to dobrze wyprofilowana gąbeczka, którą z łatwością i dokładnością można nałożyć produkt na usta.
Tint pachnie malinowo.
Aplikuję go bez żadnej bazy odczekuję kilka chwil aż troszkę wyschnie i zadziała po czym nakładam bezbarwny balsam bo niestety sam tint powoduje takie dziwne ściągnięcie więc ja muszę dodatkowo czymś je nawilżyć. Myślałam, że gdy nałożę balsam to tint się zetrze - nic z tych rzeczy, ledwo co zostawia ślad na balsamie.
Z trwałości jestem całkiem zadowolona. Nie ściera się zbyt szybko podczas picia czy jedzenia i nadaje ustom ładny, czerwonawy kolor, ale nie mocny. Ja czuję się z nim super. Niestety po jakimś czasie się ściera i trzeba poprawić, ale wiadomo - nic nie jest wieczne ;)

Bardzo się z nim polubiłam głównie ze względu na trwałości i ładny czerwony, ale nie wściekły kolor.
Macie jakieś lip tinty w swojej kolekcji? 

Sunday, 7 July 2013

Tydzień w zdjęciach #8 + letnie zakupy ciuchowe

Hej

Ten tydzień był trochę zwariowany i obfitował w bardzo udane zakupy oraz wysokie temperatury - czyli to co lubię. W związku z nadmierną ilością wolnego czasu zaczęłam oglądać 'Dr House'a' oraz najnowszy sezon amerykańskiego 'Hell's Kitchen'. Wakacje pełną parą.


1. mocno schłodzona mirinda - moje ulubione orzeźwienie. / 2. smażone warzywa. / 3. melon na zmianę z arbuzem. / 4. kolejny miły prezent od mojego ucznia - plusy bycia nauczycielką. / 5. warszawa centralna widok z pociągu - gdy na powierzchni +30st. nawet dworzec nie jest aż taki straszny. / 6. zajadam się letnimi owocami. / 7. znalazłam mydełko himalaya w drogeriach jasmin. / 8. najcudowniejszy zakup - sukienka w której prawdopodobnie pójdę na wesele. 
Byłam na miejscowym targu i dostałam oczopląsu – nie mam nic do targowych ciuchów a często podobają mi się one bardziej niż te z sieciówek. Nie miałam nic w planach a wyszło jak zwykle. Prezenty od rodziców :)

Miętowa maxi z paseczkiem, którą zamierzam założyć na wesele – do tego złote dodatki i jakaś delikatna beżowa narzutka na ramiona. Trochę prześwituje, ale znajdę na to sposób. 45 zł


Spodenki, które jak tylko zobaczyłam wiedziałam, że będą moje. Cudowny wzór, mega przewiewne i wygodne. 35 zł.


To już skromny łup z sh. Stwierdziłam, że potrzebuje więcej kolorowych ubrań w szafie bo przeważają u mnie odcienie brązu i szarości. Pomarańczowa narzutka ożywi wszystko.

Mały bonus - jedno z trzech kwitnących poletek lawendy. Wysiana rok temu. Pod koniec lata będzie jedno wielkie suszenie a teraz cieszy oko, bo na żywo wygląda imponująco.


Na koniec piosenka, której słucham od kilku dni na okrągło. 

Miłego niedzielnego popołudnia :)

Thursday, 4 July 2013

Próbki BB kremów z Korei - mini recenzje

Hej

Po nieudanej próbce kremu bb od Vichy, postanowiłam trzymać się z daleka od europejskich kremów bb. Ucieszyłam się gdy wygrałam kilka próbek oryginalnych koreańskich bebików i ochoczo przystąpiłam do testowania. Średnio jedna saszetka wystarczyła mi na 4 użycia, więc co nieco mogę o nich opowiedzieć. Na wstępie powiem jedno - zapragnęłam oryginalnego kremu bb z Korei :)

Skin Food - Aloe Sun BB Cream SPF20 PA+


Pachniał bardzo ładnie, szybko się wchłaniał i wtapiał w skórę. Schodził równomiernie. Nie matowi, ale cera nie błyszczała się jak szalona - dawał taki lekki glow, który mi osobiście pasuje. Starczył mi na 3 aplikacje. Dobrze rozprowadzał się palcami. Nie podkreślał suchych skórek i delikatnie nawilżał skórę.

Jasmine water BB Cream SPF30. BRTC


Nie pachnie, rozprowadza się ładnie, nie smuży, schodził równomiernie. Krycie miał średnie, ale radził sobie z lekkimi zaczerwienieniami i wyrównywał koloryt skóry. Zostawiał na niej delikatną powłoczkę. Wytrzymywał cały dzień w 30 stopniowym upale i nie straszyłam swoim obliczem. Również delikatnie nawilżał i dawał ładny glow. Starczył mi na 4 aplikacje.

Vitalizer Laser aid BB Cream. BRTC.


Pachnie dosyć delikatnie i dobrze się rozsmarowuje. W saszetce było go zdecydowanie mniej i starczył mi tylko na 3 razy. Był bardzo podobny do tych powyższych pod względem wytrzymałości i ścieralności. Jedyny co bym mogła mu zarzucić to to, ze lekko podkreślił takie mini nierówności na twarzy i nie wyglądało to dobrze. Miałam uczucie, że nie nawilżał tak dobrze jak pozostałe. Z całej trójki ten był najsłabszy.

Nawilżające kremy BB są stworzone dla mnie. Idealnie radzą sobie z moją suchą skórą i wyrównują koloryt nie tworząc przy tym efektu maski. Na matowym obliczu mi nie zależy dlatego lekki efekt glow bardzo mi się  spodobał. 
Co myślicie o kremach BB? Macie jakiś swoich ulubieńców wśród europejskich/azjatyckich producentów?

Monday, 1 July 2013

Czerwcowe denko

Hej

Dzisiaj tradycyjnie denko. Trochę się uzbierało, ale bez szaleństw.


1. Płyn do higieny intymnej. Facelle. 300ml.
Recenzja TU

Mega wydajny, delikatny, tani - czego chcieć więcej.

2. Odżywka pielęgnacyjna z olejkiem z awokado i masłem karite. Garnier. 200ml.
Recenzja TU

To już moje drugie opakowanie, ale robię sobie od niej krótką przerwę.

3. Mydło w płynie róża i jogurt. Isana. 500ml.
Recenzja TU

Było super wydajne i ładnie pachniało. Na pewno kupię inne zapachy.

4. Pomadka ochronna z masłem kakaowym. Flos-lek.

Polubiłam się z nią chociaż nie na tyle żebym do nie wróciła. Wersja zimowa była zdecydowanie lepsza.

5. Maseczka błotna do twarzy z minerałami z morza matwego. Avon. 75ml.

Znalazłam w czeluściach szafki, raczej długo po terminie przydatności.

6. Miodowa pomadka ochronna. Sensique.
Recenzja TU

Ciężko mi się ją wykańczało i tym bardziej cieszę, się ze mogę ja już w końcu wyrzucić.

7. i 8. Próbki Love Me Green

Napiszę o nich w osobnej notce, ale już teraz powiem, że raczej mnie nie zachwyciły.

9. Delikatny peeling z ekstraktem z moreli. Mincer. 15ml.
Recenzja TU

Już za nim zatęskniłam i kupię ponownie.

10. i 11. Próbki kremów BB

O nich również osobna notka - są świetne!

Jesteście zadowolone ze swoich denek?