Saturday, 31 March 2012
Krem do stóp - Neutrogena
Hej
Co za ponura
pogoda. Przed chwilą padał najpierw deszcz, potem grad i na końcu śnieg +
zagrzmiało 2 razy. Nic tylko siedzieć w domu z kubkiem gorącej herbaty i dobrą
książką.
Dzisiaj
przychodzę do Was z recenzją mojego ulubionego kremu do stóp.
Krem do stóp
Neutrogena - suche / zniszczone stopy. Odżywia i przywraca miękkość / 24-godzinne
nawilżanie.
* Działa kojąco i
przynosi natychmiastową ulgę nawet najbardziej wysuszonym stopom.
* Zapewnia
długotrwałe nawilżenie, aż do 24 godzin i pomaga zapobiegać powstawaniu
zrogowaceń.
* Przywraca stopom
ulgę i zauważalnie przywraca miękkość.
* Nie pozostawia tłustej warstwy.
50 ml. Cena: 16.49 zł (Rossman)
Mój absolutnie nr.
1 jeśli chodzi o stopy. Mam go już od jakiegoś czasu i jestem z niego bardzo
zadowolona. Nie jestem zbyt regularna, jeżeli chodzi o pielęgnacje stóp,
zazwyczaj stosuje go zimą, gdy moje stopy są lekko przesuszone. Nie mam aż tak
wielkiego problemu z nimi, więc nie potrzebuje regularnej kuracji. Raz na jakiś
czas sięgam po ten krem.
Ma bardzo ładny
zapach i dobrą konsystencję. W tubce jest malutki otwór - mniejszy niż
standardowy, dzięki czemu dozowanie kremu jest bardzo łatwe. Dlaczego taki mały
otwór? Ten krem jest mega wydajny, potrzeba na prawdę niewiele żeby dokładnie
posmarować stopy.
Szybko się
wchłania, nie pozostawia żadnej tłustej warstwy.
Stopy są
wygładzone, wszelkie przesuszenia znikają a uczucie nawilżenia pozostaje przez
długi czas. Zazwyczaj grubsza skóra na piętach staje się 'gładka jak pupcia
niemowlaka' :)
Miałyście ten krem? Lubicie kosmetyki firmy Neutrogena? Jest to mój pierwszy produkt tej firmy i jestem bardzon zadowolona.
Friday, 30 March 2012
Indyjskie kino
Hej
Piosenka pochodzi z filmu Desi Boyz z 2011 roku. Panowie to Akshay Kumar i John Abraham.
Jeżeli któraś z Was widziała 'Czasem słońce, czasem deszcz' to macie świetne porównanie :) Większość najnowszych bollywoodzkich produkcji ma niewiele wspólnego z tą klasyką.
Tak się
zastanawiam, czy tego typu posty w ogóle się, że tak powiem 'przyjmą'. O
Indiach, zarówno kulturze jak i wszystkim, co jest wokół tego mogłabym pisać
godzinami, ale wiadomo, nie każdego to interesuje. Niemniej jednak, taki oto
post na próbę. Pod innym
indyjskim postem dla większości z Was Indie kojarzyły się z Bollywoodem, to
skłoniło mnie do podjęcia tego tematu. Kto wie, może uda mi się zainteresować kogoś
jeszcze.
Jak wiadomo,
Indie mają i jasna i ciemną stronę. Zacznę od tej jaśniejszej co by Was zbytnio
nie przerazić ;)
Pierwszą
najważniejszą rzeczą, o której chciałabym powiedzieć jest oczywiście indyjskie
kino!
Na pewno każda z
was widziała chociaż jeden film Bollywoodzki - np. 'Czasem słońce, czasem
deszcz'.
Kino dla Indusów
jest czymś, bez czego nie da się żyć. Filmowe plakaty ponaklejane są wszędzie,
w radiu puszcza się niezliczone ilości piosenek z filmów, kina są zawsze pełne
ludzi. Kolorowy świat tak często przedstawiany w filmach pozwala chociaż na
chwile oderwać się od codziennych obowiązków i zanurzyć się w niezwykły świat,
w którym wszystko wydaje się proste i kończy happy endem.
A aktorzy?
Traktowani są jak bogowie i wyglądają jak bogowie. Aktorki nadzwyczaj piękne, o
jasnej skórze. Panowie? Koniecznie umięśnieni. Jeżeli jest się facetem trzeba
być silnym, czyli trzeba mieć super rozwinięte mięśnie. Większość aktorów Bollywood,
którzy są w sile wieku może pochwalić się dorodnych sześciopakiem i obszernym
bicepsem.
Najpopularniejszym
aktorem jest oczywiście Shahrukh Khan.
Jest on mega gwiazdą, swego rodzaju bogiem, do którego ludzie się modlą i robią
ołtarzyki. Tak tak! Nie żartuję. Oprócz niego jest cała masa doskonałych
aktorów starszego pokolenia i swoje debiuty mają co chwila także młode twarze.
Tak prezentuje się Shahrukh w swoim najnowszym filmie 'Don 2' |
( Pan Khan ma już 47 lat na karku, wciąż wygląda dobrze chociaż jest nałogowym palaczem. )
Kolejną ciekawostką
jest, że bycie bollywoodzkim aktorem to taki trochę rodzinny biznes. Wiele małżeństw jest aktorami,
wydają na świat dzieci, które też są aktorami korzystając z wpływu rodziców itd.
Wszystko zostaje w rodzinie ;)
Powyższe zdjęcie przedstawia taką oto aktorską rodzinę - Bachchan Family. Od lewej: Amitabh Bachchan - wielki indyjski aktor, ma mnóstwo filmów na koncie. Następnie jego żona Jaya Bhaduri - aktorka. W środku syn Abhishek Bachchan (tak zgadliście.. też aktor, dodatkowo mój ulubieniec) ze swoją żoną Aishwarya Rai Bachchan (była miss świata, również aktorka).
Przemysł filmowy
jest niezwykle rozwinięty. Produkują oni niezliczone ilości filmów w ciągu
roku (oczywiście na te 'lepsze' trzeba czekać trochę dłużej).
Dzielą się one na
4 kategorie:
filmy Bollywood -
kręcone w języku hindi
Mollywood - w języku
malayalam
Tollywood - w
języku telugu
Kollywood - w
języku tamil
Najbardziej
popularne są oczywiście filmy Bollywood. Grają tam najsławniejsi i najlepiej
opłacani aktorzy. Te filmy mają zazwyczaj największy budżet. I po te filmy
najczęściej sięgamy My.
Filmy
bollywoodzkie są przeważnie tworzone w konwencji masala movie - czyli taki
musical. Akcja zazwyczaj opiera się no tradycyjnych schematach
melodramatycznych, dramatycznych zwrotach akcji i szczęśliwych zbiegach
okoliczności. Czyli np. bardzo popularny schemat: Raj kocha Piye, Piya kocha
Raja, ale rodzice nie akceptują Raja, więc aranżują małżeństwo z Rahulem. Piya
nie chce wyjść za Rahula, więc ucieka z Rajem. Rodzice w końcu rozumieją ich
wielką miłość i godzą się na ślub. Happy end. Po drodze jest oczywiście pełno łzawych scen, piosenek i sztucznych grzmotów gdy ma wydarzyć się coś złego. Może to zalatywać lekkim kiczem, ale ja i tak kocham te filmy!
Tzw. współczesny
Bollywood jest już trochę inny. Widać, że Indie bardzo chcą się
'zeuropeizować'. Porównując filmy sprzed chociażby 6-8 lat, widać znaczącą
różnicę. Nie wiem czy to dobrze czy źle... kino indyjskie ma w sobie tę magię -
piękne stroje, specyficzna muzyka, jednak z drugiej strony trzeba iść do
przodu, modernizować każdy aspekt życia, włączając w to również i kino.
Ta piosenka jest doskonałym
przykładem, co do modernizacji bollywood. Indyjska wersja chippendales. Gdzie
zniknęli ci skromni gentlemani i nieśmiałe dziewczyny?
Piosenka pochodzi z filmu Desi Boyz z 2011 roku. Panowie to Akshay Kumar i John Abraham.
Jeżeli któraś z Was widziała 'Czasem słońce, czasem deszcz' to macie świetne porównanie :) Większość najnowszych bollywoodzkich produkcji ma niewiele wspólnego z tą klasyką.
Podoba Wam się
taki typ postów raz ja jakiś czas?
Dla tych
dziewczyn, które oglądają/ły filmy Bolly, które są Waszymi ulubionymi? Może
macie ulubionych aktorów/aktorki? Chętnie się dowiem :)
Thursday, 29 March 2012
Rękawica peelingująco - masująca
Hej
W końcu mam
trochę czasu żeby napisać post, straszliwy tydzień na uczelni na szczęście za
mną. W poprzednim poście mogłyście podziwiać rękawice do masażu i peelingu,
która jest moim absolutnym must-have. Mój budżet studencki nie pozwala mi w
najbliższym czasie na zakup takiego cuda jednak znalazłam coś, co przez jakiś
czas może mi ją zastąpić.
Otóż, kupiłam w
jednym z marketów (Auchan) rękawicę, która ma podobne działanie a kosztuje ok 5
zł. Zamrugała do mnie a ja pomyślałam - wiosna idzie, trzeba się za siebie
wziąć.
I oto jest. Rękawica
peelingująco - masująca.
Nidy nie miałam
żadnego masującego narzędzia, i błąd! Do ciała stosowałam różne żele
peelingujące. Ale jak już wspomniałam, postanowiłam coś zmienić. Chciałam czegoś,
co zapewni mi lepsze efekty niż zwykły peeling.
Z tej rękawicy
jestem mega zadowolona. Powiedziałabym nawet, że nigdy nie miałam aż tak
gładkiej skóry. Po pierwszym masażu było jedno wielkie wow! Żaden peeling,
który do tej pory stosowałam nie dawał takiego efektu.
Nie wygląda może
na najdelikatniejsza, to fakt, ale w stosowaniu nie jest jakoś strasznie
drapiąca. Ja mam dosyć delikatną skórę i jak dotąd nie spowodowała żadnych
zaczerwień czy podrapań. W końcu jak peeling to peeling, musi być porządny! :)
Producent
zapewnia nas, że regularne masaże mogą znacznie zredukować okropny cellulit. Ja
podjęłam z nim walkę. Codziennie wieczorem masażyk rękawicą i potem biedronkowe
serum antycellulitowe. Oczywiście po takim masażu skóra jest oczyszczona ze
wszelkiego martwego naskórka i wszelkie balsamy szybciej i efektywniej w nią
wnikają.
Jednym słowem,
same plusy! Uwielbiam ją. Zastąpi mi moje wymarzone cudo przez jakiś czas. Mam
nadzieję, że przyczyni się do ujędrnienia skóry, szczególnie na udach i
pośladkach. Dam Wam znać za około miesiąc jak spisał się ten antycellulitowy duet. Na razie stosuje
go od tygodnia - regularnie. Muszę się przyznać, że jeszcze nigdy nie byłam aż
tak regularna w stosowaniu czegokolwiek, może dlatego, że teraz jestem mega
zdeterminowana :)
A jak tam u Was z masażami? Stosujecie takie rękawice albo inne masażery? :)
Monday, 26 March 2012
TAG: muszę to mieć!
Hej
Krąży sobie ten tag i krąży no i w końcu przywędrował do mnie. Nikt konkretny mnie nie otagował ale postanowiłam, że przedstawię Wam moją listę must have.
Zasady:
1. Napisz kto Cię otagował i zamieść zasady.
2. Zamieść baner tagu i wymień 5 rzeczy, które znajdują się na Twojej liście kosmetycznych zakupów.
3. Wymień rzeczy, które zamierzasz kupić bądź te, które chciałabyś mieć.
4. Staraj się myśleć kreatywnie i nie przepisywać odpowiedzi od innych.
5. Krótko wyjaśnij swój wybór. Możesz także wkleić zdjęcie każdego kosmetyku.
Zaproś do zabawy 5 lub więcej blogerek.
No to zaczynamy!
1. Rękawica kessa do peelingu i masażu.
Kessa jest tradycyjną rękawicą w Hammam służąca do głębokiego oczyszczania skóry z martwego naskórka i wszystkich nieczystości z użyciem czarnego mydła lub glinki Rhassoul. Uwielbiam takie rzeczy, szczególnie związane z orientalnym rytułałem hammam.
2. Czarne mydło marokańskie
Świetny duet peelingujący z rękawicą. Doskonale nawilża i zmiękcza, a następnie delikatnie złuszcza martwy naskórek i dogłębnie odżywia skórę.
3. Naturalne mydło Aleppo
Krąży sobie ten tag i krąży no i w końcu przywędrował do mnie. Nikt konkretny mnie nie otagował ale postanowiłam, że przedstawię Wam moją listę must have.
Zasady:
1. Napisz kto Cię otagował i zamieść zasady.
2. Zamieść baner tagu i wymień 5 rzeczy, które znajdują się na Twojej liście kosmetycznych zakupów.
3. Wymień rzeczy, które zamierzasz kupić bądź te, które chciałabyś mieć.
4. Staraj się myśleć kreatywnie i nie przepisywać odpowiedzi od innych.
5. Krótko wyjaśnij swój wybór. Możesz także wkleić zdjęcie każdego kosmetyku.
Zaproś do zabawy 5 lub więcej blogerek.
No to zaczynamy!
1. Rękawica kessa do peelingu i masażu.
Kessa jest tradycyjną rękawicą w Hammam służąca do głębokiego oczyszczania skóry z martwego naskórka i wszystkich nieczystości z użyciem czarnego mydła lub glinki Rhassoul. Uwielbiam takie rzeczy, szczególnie związane z orientalnym rytułałem hammam.
2. Czarne mydło marokańskie
Świetny duet peelingujący z rękawicą. Doskonale nawilża i zmiękcza, a następnie delikatnie złuszcza martwy naskórek i dogłębnie odżywia skórę.
3. Naturalne mydło Aleppo
Ostatnio mam lekka manię na naturalne mydła. Jest w 100% bio, zawiera oliwę z oliwek i olej laurowy, ma właściwości łagodzące i ochronne.
4. Olej do włosów Amla
Przesławny już olej Amla. Czekam aż przywiezie mi go z Indii mój luby. W Polsce kosztuje całkiem sporo, a w Indiach grosze. Pokładam w nim duże nadzieje, co do poprawy stanu moich włosów. Obym tylko się nie zawiodła.
5. Kajal (khol)
Naturalna czarna kredka do oczu. Sekret pięknego makijażu nie tylko indyjskich kobiet. Również w najbliższym czasie będzie w moim posiadaniu, już się nie mogę doczekać.
Do zabawy zapraszam wszystkie dziewczyny, które jeszcze nie brały w niej udziału :)
Sunday, 25 March 2012
Domowe maseczki
Hej
Dzisiaj także buszowałam po marketach i przedstawiam Wam moje skromne łupy.
1. Serum antycellulitowe intensywnie wyszczuplające z Biedronki - 200ml Cena: 6.99
2. Emulsja do higieny intymnej też z Biedronki - 300ml Cena: 2.99
3. Oliwkowe mydło pod prysznic od Ziaji - 500ml Cena: 6.28
4. Rękawica do masażu - Cena: 4.98
Stosowałyście jakieś maseczki domowej roboty? Chętnie przygarnę kilka sprawdzonych przepisów :)
Wczoraj
pogrzebałam trochę w sieci i skompletowałam przepisy na różne maseczki do
twarzy, które możemy sobie zrobić same w domu. Na pewno większość z Was już
miała z nimi do czynienia, ale dla mnie to pierwszy raz, kiedy postanowiłam sporządzić
sobie taka domową miksturę. Będę je testować stopniowo i mam nadzieję, że znajdę tę maseczkę idealną.
Na początek
zdecydowałam się na maseczkę bananową.
Banany są
doskonałym źródłem witamin, magnezu, żelaza, potasu i fosforu.
A jak przygotować
takie cudo?
Super prosto.
Rozgniatamy banany i mieszamy z twarożkiem lub gęstą śmietaną. W moim przypadku
było to odrobinę śmietany do zup gdyż innej nie było chwilowo w lodówce.
Nakładamy ją na
miejsca suche, łuszczące się na 15 minut.
Maseczka zmiękcza
suchą i łuszczącą się skórę, łagodzi podrażnienia, poprawia elastyczność.
Najbardziej
przesuszonym obszarem mojej skóry jest czoło. Maseczkę nałożyłam na całą twarz,
po 15 minutach spłukałam i wrażenie było super! Nie spodziewałam się, że banany
tak dobrze się spiszą. Zapach przyjemny, wiadomo, konsystencja też
nienajgorsza. Może trochę spływać, dlatego ja sobie zafundowałam 15 minut
leżącego relaksu ;) Skóra po takiej maseczce jest nawilżona, wygładzona i odżywiona.
Przyniosła ulgę mojemu przesuszonemu czołu. Na pewno nasza skóra będzie nam
wdzięczna za te 15 minut naturalnej przyjemności.
Dzisiaj także buszowałam po marketach i przedstawiam Wam moje skromne łupy.
1. Serum antycellulitowe intensywnie wyszczuplające z Biedronki - 200ml Cena: 6.99
2. Emulsja do higieny intymnej też z Biedronki - 300ml Cena: 2.99
3. Oliwkowe mydło pod prysznic od Ziaji - 500ml Cena: 6.28
4. Rękawica do masażu - Cena: 4.98
Stosowałyście jakieś maseczki domowej roboty? Chętnie przygarnę kilka sprawdzonych przepisów :)
Saturday, 24 March 2012
Incredible India
Zabieram Was na bardzo krótką wyprawę do Indii... krainy tysiąca kolorów, smaków, zapachów i wzorów. Ten kraj to jedna wielka mieszanka wybuchowa.
Indie to mój drugi dom, stamtąd pochodzi część mojej rodziny.
Za co kocham Indie? Za cudowną muzykę, za kino, za ciepłych rodzinnych ludzi, za przepyszne jedzenie, wspaniałe kosmetyki i za dużo dużo wiecej.
Indie to mój drugi dom, stamtąd pochodzi część mojej rodziny.
Za co kocham Indie? Za cudowną muzykę, za kino, za ciepłych rodzinnych ludzi, za przepyszne jedzenie, wspaniałe kosmetyki i za dużo dużo wiecej.
Zachęcam do obejrzenia - Indie w pigułce.
Z czym Wam kojarzą się Indie?
Szampon Bambino - ostatnia deska ratunku
Hej
300 ml. Cena: 6.69zł (Rossman)
Stosowałyście kiedyś szampony dla dzieci? Jakie były efekty na Waszych włosach?
Szampon dla
dzieci już od dawna mnie kusił. Szczególnie, że moje włosy potrzebują czegoś,
co postawi je na nogi.
Padło na szampon
Bambino z witaminą B3.
300 ml. Cena: 6.69zł (Rossman)
Szampon ma
łagodny zapach, dobrą konsystencję i bardzo wygodne opakowanie. Używam go razem
z wodą i płukanką pokrzywową ( więcej o pokrzywowej armii w TYM poście ).
Chyba moje włosy
wreszcie usłyszały moje błagalne wołania o pomoc i postanowiły się trochę opamiętać z
tym wypadaniem i przesuszaniem.
Woda pokrzywowa
sprawia, że włosów mogę nie myć nawet do 5 dni! Ja jednak wole je myć trochę częściej
;) Ale w dniu mycia nie są ani odrobine przetłuszczone! Jeżeli ktoś ma problemy
z przetłuszczaniem włosów to niech leci do zielarskiego po wodę pokrzywową!
Wracając do
szamponu, jest super delikatny, włosy praktycznie nim nie pachną, chociaż nie
umiem tego tak dobrze ocenić, bo po myciu stosuje jeszcze płukankę pokrzywową. Moje włosy są mięciutkie i puszyste.
Coś mi się
wydaje, że ten szampon zagości u mnie na dłużej. Porównując go do innych szamponów
które stosowałam do tej pory... no cóż, inne wypadają przy nim co najwyżej
słabo.
Nie liczę na
jakieś cuda, bo moje włosy chyba są 'niereformowalne'. Cokolwiek stosuje i tak
mi wypadają i tak, chyba muszę się z tym pogodzić. Ale ten szampon jest super
delikatny, bez żadnych straszliwych chemikaliów więc czemu nie?
Tak, chyba znalazłam swój idealny szampon, ale nie przestaje testować dalej.
Friday, 23 March 2012
Spring nail polish
Hej
Oto moje najnowsze lakierowe zakupy na wiosnę. Z racji tego, że rządzić mają pastele to i ja pokusiłam się o takie właśnie kolory.
Essence nude glam nail polish - 05 - toffee to go
Safari nail polish - kolor nr. 101 i 338
Oto moje najnowsze lakierowe zakupy na wiosnę. Z racji tego, że rządzić mają pastele to i ja pokusiłam się o takie właśnie kolory.
Essence nude glam nail polish - 05 - toffee to go
Ma takie malutkie ledwo widoczne perłowe drobinki. Sama zorientowałam się dopiero w domu.
5ml. Cena chyba coś koło 5.49zł (Natura)
Safari nail polish - kolor nr. 101 i 338
101 jest typowo błękitny, 338 to taki pastelowy róż, na zdjęciu wyszedł trochę jak nude, ale w rzeczywistości to bardzo przyjemny delikatnie różowy kolor.
12ml. Cena: 4.50zł (targ)
Błękitny już wypróbowany i na paznokciach prezentuje się tak:
Najmocniej
przepraszam za moje paznokcie, nie są najpiękniejszymi modelami...niestety.
Pastelowy tulipan
na wiosnę :) Tak do kompletu.
Nic tak bardzo
mnie nie cieszy jak słoneczko, prawie bezchmurne niebo, okno otwarte cały dzień
i ten świeży wiosenny zapach.
Słonecznego
weekendu! Mój będzie spędzony z nosem w notatkach.
Thursday, 22 March 2012
Balsam do ust - Himalaya
Hej
Przedstawiam Wam moją niespodziewaną indyjską zdobycz prosto z SuperPharm. Nie spodziewałam się, że znajdę tam produkt marki Himalaya. Mam niezwykłą słabość do wszystkiego co indyjskie.
Balsam do ust Himalaya herbals - odżywia usta i chroni przed ich wysychaniem i pękaniem. Zawiera olejek z kiełków pszenicy i olejek z nasion marchwi.
10g. Cena: 4.99zł (SuperPharm)
Przedstawiam Wam moją niespodziewaną indyjską zdobycz prosto z SuperPharm. Nie spodziewałam się, że znajdę tam produkt marki Himalaya. Mam niezwykłą słabość do wszystkiego co indyjskie.
Balsam do ust Himalaya herbals - odżywia usta i chroni przed ich wysychaniem i pękaniem. Zawiera olejek z kiełków pszenicy i olejek z nasion marchwi.
10g. Cena: 4.99zł (SuperPharm)
Mój drugi w życiu
balsam z takim aplikatorem. Mam lekki niesmak po carmexie w tubce, ale ten
spisuje się lepiej - aż tak bardzo się nie upłynnia jak carmex. Może ten kształt trochę mi nie pasuje no ale można się
przyzwyczaić.
Zapach? Bardzo
przyjemny i delikatny. Bezbarwny, łatwo się nakłada. Dosyć długo pozostaje na
ustach (chociaż nie tak długo jakbym sobie tego życzyła) i dobrze je nawilża.
Jestem z niego calkiem zadowolona. Plusem jest bardzo niska cena i obecność duuużej
ilości naturalnych składników. Oczywiście dla mnie plusem jest także to, że
jest wyprodukowany w Indiach no ale ja już mam takiego bzika ;)
Ogólnie nie jest
najgorszy, konsystencja i zapach na tak, niestety nie pozostaje on zbyt długo
na ustach. Przynajmniej na moich ;)
Cóż, drugi raz go
nie kupię, wypróbowałam i starczy, wolę wazelinę od ziaji.
Taki trochę
indyjski fail, ale absolutnie się nie zrażajcie! Jest masa innych super produktów z
Indii, które mam nadzieję zaprezentuje Wam w najbliższych miesiącach.
Subscribe to:
Posts (Atom)